Na portalu są grubo mocniejsi ode mnie znawcy zagadnień taboru szynowego i jego współpracy z torem. Ja wspomnę tylko, że w czasach, gdy jeszcze może nie tyle wynaleziono, ale nie produkowano na masową skalę wózków wagonowych, tabor szynowy przemieszczał się zazwyczaj na dwóch osiach - zestawach kołowych. By móc pokonywać ostre łuki torów w staromiejskich dzielnicach miast, stosowano dwa zabiegi: niezbyt duży prześwit toru (najczęściej 1000 mm) i jak najmniejszy rozstaw wym. kół. Pozwalało to na wpisywanie się, nie bez akustycznych efektów, w skręty nawet o kącie 90°. Wymagało to też dużej umiejętności prowadzących pojazdy, vide przypadek Wałbrzycha, gdzie m.in. wskutek permanentnych wykolejeń, o co obwiniano źle wyszkolonych motorniczych, zlikwidowano miejscowe, urokliwe tramwaje. Do dziś mam w pamięci przeraźliwe zgrzytanie "dziewiętnastki" wpisującej się we Wrocławiu z ul. Pułaskiego w zakręt ul. Kościuszki --->