Projekt budynku Heinrich Rump.
Bank Zachodni zagościł tu po raz pierwszy 21 grudnia 1989 r zajmując 3 piętro ówczesnego budynku Komitetu Dzielnicowego PZPR.
Ja żałuję, że je usunięto. Takie tory - najczęściej kilkunastometrowe fragmenty na Rynkach, Starych Miastach wielu miast Polski są zachowywane (Kraków, Poznań, Jelenia Góra, Warszawa itd.. itd..) a u nas prowadzi się politykę niszczenia wszelkich śladów bytności tramwajów w wielu miejscach. O ile Kiełbaśniczą i pl.Solny można jeszcze odżałować to na Rynku powinni byli zostawić kawałek toru - no ale któż u nas wpadłby na ten pomysł... Teraz kolej na Oławską.
NEO, piszę te słowa z nadzieją, że może ktoś ważny je przeczyta: znam 2 przypadki, że mimo zasadniczej przebudowy ulicy, uratowano odcinki starej nawierzchni z torami tramwajowymi, odcinkiem sieci trakcyjnej, zachowano stare przystanki i budki zwrotniczych. Nie przyszło to łatwo, mieszkańcy musieli stoczyć bój z tępymi urzędnikami, założyli nawet jakieś komitety obrony starej infrastruktury tramwajowej. Dzisiaj oczywiście wszyscy są bardzo dumni, a niektórzy wypinają piersi do orderów. Niestety ww. wydarzenie nie miało miejsca we Wrocławiu, a szkoda. Duże miasto bez tramwajów przypomina wiochę, atrybutem wielkomiejskości europejskich miast są tramwaje. Tramwaj jest idealnym środkiem transportu miejskiego. W jednych miastach buduje się nowe linie tramwajowe ( Poznań, Warszawa), w innych wiecznie się je skraca lub zamyka ( Wrocław), a w jeszcze innych zupełnie je zlikwidowano ( np. Jelenia Góra, Wałbrzych), z takim samym zapałem jak kiedyś starodawne budowle ( choćby ciągle wypominane na tej witrynie: pałac Hatzfeldów czy Muzeum Starożytności). Z powodu Twej miłości do tramwajów bardzo szanuję Cię NEO.
Dzięki za te słowa. Wrocławskie tramwaje to już niemalże tradycja i element, który dosyć mocno wiąże się z jego zawiłą historią. Władze Wrocławia kilka miesięcy temu chciały dać popis swojej bezmyślności i nieeuropejskiego spojrzenia na komunikację tramwajową, planująć wycofanie w ciągu 2 lat tramwajów z ulicy Szewskiej, utrudniając tym samym wielu osobom dojazd do pracy, szkoły czy domu. Na szczęście sprzeciw ludzi (m.in. grupy wrocławskich ekologów) przyczynił się do zmiany tych planów. To kolejny przykład na to, że wielu naszych włodarzy ma wrocławskie tramwaje i ich historię głęboko gdzieś. O ile wyrzucanie starych torów tramwajowych z głównych ulic jest dla mnie zrozumiałe, o tyle nie zostawienie nawet pięciometrowego odcinka toru tramwajowego np. na ulicy Kiełbaśniczej, pl.Solnym czy w Rynku jest przykładem krótkowzroczności i powinno być powodem do wstydu osób, które tym miastem kilka lat temu rządziły...
Norman Davies pisze, że w pierwszych latach po wojnie, jedynie tramwaje świadczyły o wielkomiejskości Wrocławia ( vide fotki z kozami). Moja teza jest następująca: wrocławskie tramwaje należy otaczać osobliwie dużym szacunkiem, bowiem one uratowały miasto od zupełnego sprowincjonalizowania ( vide z kolei ( vide rozdział Kalendarium Tyszkiewicza pt. " Wrocław spada do roli miasta prowincjonalnego"). Najłatwiej niszczyć stare bruki miejskie, a w ich miejsce lać smołę, zwaną nie wiem czemu asfaltem. Bruk jest takim samym atrybutem miasta jak tramwaje. Komu to przeszkadza, powinien wynieść się na prowincję i żyć wśród łanów żyta i polnych dróg.